Instruktor nauki jazdy powinien zapłacić za niezdany egzamin – na taki pomysł wpadł jeden z ośrodków ruchu drogowego. Sami zainteresowani są oburzeni taką propozycją, zaś pomysłodawcy wprowadzenia opłaty twierdzą, że instruktorzy dwa razy zastanowią się, zanim wyślą na egzamin nieprzygotowanego kursanta.
Jest tajemnicą poliszynela, że do egzaminów na prawo jazdy często przystępują kursanci bez odpowiedniego przygotowania. Podczas nieoficjalnych rozmów z egzaminatorami można poznać niezwykłe przypadki osób, które nie wiedzą jak działa skrzynia biegów, gdzie uzupełnia się płyn chłodniczy lub sprawdza poziom oleju.
Z pewnością wiele takich sytuacji ma swoje źródło w stresie związanym z procedurą egzaminacyjną, ale egzaminatorzy nie pozostawiają wątpliwości – chodzi o kursantów z kilku szkół jazdy, osoby z pozostałych ośrodków zwykle przychodzą na egzaminy dobrze przygotowane.
Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Toruniu zaproponował, by koszt trzeciego podejścia do egzaminu ponosił instruktor szkolący kandydata na kierowcę. Byłby to rodzaj kary finansowej za nieumiejętne przygotowanie kandydata do egzaminu lub wysłanie go tam zbyt wcześnie, gdy jego umiejętności nie są jeszcze wystarczające do uzyskania pozytywnego wyniku.
Kilku instruktorów, z którymi nieoficjalnie rozmawialiśmy, uznaje pomysł za głupi żart. Ich zdaniem podstawowym problemem są indywidualne predyspozycje kandydatów na kierowców. „Niektórzy po prostu nie powinni jeździć samochodem, ale w żaden sposób nie można ich do tego przekonać” – twierdzi jeden z instruktorów.