Zaostrzenie przepisów dotyczących uprawnień do kierowania jednośladami o pojemności 125 cm3 było jednym z wniosków, które padły podczas posiedzenia Sejmowej Komisji Infrastruktury. Powodem był druzgocący raport Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.
W sierpniu 2014 roku kierowcy samochodów osobowych otrzymali prawo do prowadzenia jednośladów o pojemności 125 cm3 bez dodatkowych uprawnień. Postawiono jednak kilka warunków: oprócz wspomnianej pojemności silnika, moc pojazdu nie mogła przekraczać 11 kW (14,9 KM), a kierowca musiał posiadać prawo jazdy kategorii B od co najmniej trzech lat.
Nowy przepis zachęcił bardzo wielu kierowców do przesiadki na dwa koła. Sprzedaż stodwudziestekpiątek poszybowała w górę, a producenci i importerzy najmniejszych jednośladów zarobili krocie. Wielu nowych motocyklistów odkryło swoją pasję lub powróciło do niej po latach przerwy.
Miażdżący raport
Tymczasem Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego opublikowała miażdżący raport, z którego wynika, że w roku 2016 zginęło o 17,3% motocyklistów oraz o 18,5% motorowerzystów więcej niż w roku poprzednim. Wnioski wydają się oczywiste – ogromna popularność stodwudziestekpiątek przełożyła się na tragiczne statystyki.
Podczas posiedzenia Sejmowej Komisji Infrastruktury padły nawet propozycje zaostrzenia przepisów dotyczących uprawnień do kierowania jednośladami o pojemności 125 cm3. Poseł Piotr Król wyraził opinię, że niezbędne będzie wprowadzenie obowiązku ukończenia specjalnego kursu.
Zdaniem Leszka Śledzińskiego z portalu jednoślad.pl statystyki ujęte w raporcie Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego potwierdzają tylko wzrost liczby wypadków. Liczby podane są w odniesieniu do wszystkich motocyklistów, nie tylko użytkowników motocykli najmniejszych pojemności. Ilość jednośladów faktycznie wzrosła, ale wśród nowych motocyklistów ci z prawem jazdy kategorii B stanowią tylko część. Spory odsetek ofiar wypadków to także kierujący motocyklami bez żadnych uprawnień.
Edukacja zamiast kar
Opinie posłów z Komisji Infrastruktury to na razie tylko luźne sugestie. Miejmy nadzieję, że nie dadzą się oni ponieść emocjom i rozważnie podejdą do ewentualnych planów poprawy bezpieczeństwa. Nie od dziś wiadomo, że najlepszym sposobem leczenia choroby jest profilaktyka – szkolenia z bezpieczniej jazdy, kampanie społeczne i edukacja. Tego nie zastąpią nawet najbardziej wymyślne przepisy i kary.