W Stanach Zjednoczonych nie tylko posiadacze broni, ale również motocykliści mają prawa, których bronią jak niepodległości. O ile w wielu stanach legalna jest jazda bez kasku, o tyle jazda pomiędzy samochodami jest legalna tylko w Kalifornii i na dodatek została tam prawnie uregulowana.
„California lane splitting bill” – czyli ustawa regulująca prawa i obowiązki motocyklistów chcących bezpiecznie poruszać się pomiędzy samochodami, funkcjonuje oficjalnie od 2017 roku. Wcześniej nikt nie zabraniał uprawiania tego procederu, ale również nikt go nie uregulował. Początkowym zamysłem ustawodawców było umożliwienie motocyklistom poruszania się między samochodami z prędkością nie większą niż 15 mil na godzinę. Ostatecznie motocykliści przeforsowali zapis pozwalający na jazdę między samochodami z prędkością nie większą niż 50 mil na godzinę. Dotyczy to zarówno sytuacji, w których samochody stoją w korku jak również sytuacji, w których samochody normalnie się poruszają.
W ślad za tym władze stanu Kalifornia oraz California Highway Patrol – czyli tamtejsza drogówka, uruchomiły szereg kampanii informacyjnych dla kierowców i motocyklistów. Lista wskazówek oczywiście zawsze zaczyna się od ostrzeżenia, że jazda pomiędzy samochodami jest niebezpieczna i może doprowadzić do wypadku. We wskazówkach jest między innymi zapis dla kierowców samochodów, że mogą zostać ukarani za utrudnianie motocykliście poruszania się pomiędzy nimi. W sytuacji, kiedy kierowca lub pasażer otworzy drzwi i tym samym utrudni motocykliście przejazd lub spowoduje wypadek, to również zostanie ukarany. W ślad za Kalifornią chcą iść również inne stany – Waszyngton, Oregon, Idaho, Utah, Nevada, Arizona i Teksas.
Podejście do tematu jest o tyle luźne, że nie ma w przepisach mowy o zwracaniu uwagi na znaki poziome tak, jak ma to miejsce w Polsce. W naszym kraju jazda między samochodami nie jest zabroniona, ale z drugiej strony – jest tak obwarowana, że prawdopodobnie tylko jeżdżący zgodnie z przepisami adwokaci mogą wygrać proces o odszkodowanie w razie stłuczki lub wypadku. Żeby robić to w Polsce zgodnie z prawem, to trzeba zwracać uwagę na znaki poziome, co chwila przełączać kierunkowskaz i na dodatek jakimś cudem zachować tak zwany „bezpieczny odstęp pomiędzy pojazdami”. Oczywiście wszyscy przymykają oko, jeżeli po prostu wjeżdża się pomiędzy rzędy samochodów, ale jak coś się wydarzy, to mamy problem. Podobnie jest w wielu innych krajach Europy.
Coraz więcej miast pozwala na jazdę motocyklami po pasach dla autobusów, więc może czas na solidne uregulowanie kwestii poruszania się pomiędzy samochodami?