Brak miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym? Ministerstwo już spieszy z pomocą – receptą na ograniczoną ilość pól przeznaczonych na stempel od diagnosty ma być rozwiązanie zainspirowane carską Rosją: bumaga, czyli papierowe zaświadczenie.
Jeśli posiadacz samochodu umyśli sobie, by jeździć swoim pojazdem dłużej niż wskazuje statystyka, napotka na problem – konieczność wymiany dowodu rejestracyjnego po zapełnieniu sześciu pól przeznaczonych na pieczątki od diagnosty. O ile taki wydatek nie jest może szczególne dotkliwy (54,50 zł), to obciążanie nim Bogu ducha winnego kierowcy jest co najmniej nieuczciwe.
W większości cywilizowanych krajów odchodzi się od papierowych dokumentów i wykorzystuje wszechobecną technologię internetową – informacje o terminie ważności przeglądu, polisy czy dane kierowcy znajdują się zwykle w dostępnej dla policji bazie danych. Z dobrymi pomysłami na dowody rejestracyjne występują także niektórzy posłowie.
Polscy urzędnicy, powodowani niezrozumiałą niechęcią do szybkiego wprowadzania zmian ułatwiających życie, postanowili jednak sięgnąć do rozwiązań sprawdzonych w carskiej Rosji. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa przygotowało rozporządzenie, w myśl którego kierowca, po zapełnieniu wszystkich pól przeznaczonych na stemple od diagnosty, nie będzie musiał wymieniać dowodu rejestracyjnego.
W zamian za to będzie mógł okazać podczas kontroli starą dobrą bumagę – papierowe zaświadczenie o pomyślnym przejściu przeglądu technicznego. Sytuacja ta ma zmienić się dopiero pod koniec roku, kiedy to Ministerstwo Cyfryzacji zamierza wprowadzić usługę cyfrowego prawa jazdy i dowodu rejestracyjnego, co zwolni kierowców z obowiązku posiadania przy sobie dokumentów podczas kontroli.
Cieszymy się, że w ferworze zmian usprawniających działanie naszych instytucji, urzędnicy zdecydowali się wprowadzić element, który tak mocno nawiązuje do historii – wprawdzie tej pod rosyjskim zaborem, ale jednak. Bumaga rządzi!