Kolejny cykl szkoleń Bezpieczny i MotoPomocny Motocyklista za nami. Po raz kolejny, wśród wielu pytań, które padały z waszej strony, przewijało się nieśmiertelne „czy długopisem można wykonać tracheotomię”? Chyba czas najwyższy, aby jednoznacznie rozwiać wszelkie wątpliwości: Otóż nie można. Jeżeli jednak wciąż wasze trzewia trawi ogień ciekawości, a usta składają się w nieme „dlaczego” to zapraszamy do lektury.
Na początku musimy ustalić o czym tak naprawdę mówimy.
Tracheotomia jest to zabieg realizowany najczęściej przez laryngologa na sali operacyjnej.
Podczas zabiegu chirurg opracowuje sztuczny otwór w powłokach szyjnych i tchawicy, w którym umieszcza się tak zwaną rurkę tracheostomijną. Celem jest umożliwienie pacjentowi oddychania z pominięciem nosa, gardła i krtani. Tracheotomia jest często mylona z zabiegiem konikotomii, który ma podobny cel – umożliwienie pacjentowi oddychania z pominięciem gardła i krtani. Konikotomia jest prostsza technicznie do wykonania od tracheotomii (co nie znaczy, że jest to zabieg łatwy) i jest to jedna z procedur, którą mogą realizować zespoły ratownictwa medycznego. Zabieg polega na „przebiciu się” (tak zwanej punkcji) do środka tchawicy. Najczęściej zabieg jest prowadzony z użyciem gotowych zestawów, takich jak poniżej.
Dlatego też właściwe pytanie powinno brzmieć: „Czy można wykonać konikopunkcję dlugopisem?” Otóż też nie. I nawet zostało to sprawdzone naukowo, a wyniki zostały opublikowane w magazynie Emerg Med.
Do badań zostały wykorzystane trzy długopisy (niestety bez podania marki). Pierwszym etapem selekcji była weryfikacja, czy światło długopisu jest wystarczające, aby po włożeniu do tchawicy zapewnić odpowiedni dopływ tlenu. Akceptowane minimum spełniały tylko dwa długopisy, które zostały dopuszczone do etapu drugiego- testów empirycznych.
10 ochotników zostało poproszonych o próbę wykonania konikotomii na zwłokach będących medycznymi preparatami. Niestety tylko dwóm uczestnikom udało się przeprowadzić skuteczny zabieg. Jednak nawet im zajęło to przynajmniej trzy próby i czas dłuższy niż pięć minut. Wiedząc, że od momentu zatrzymania akcji serca do nieodwracalnych zmian w mózgu mamy około czterech minut, znacznie zdrowiej dla wszystkich będzie skupić się na wezwaniu pomocy i skutecznej resuscytacji krążeniowo oddechowej. Jako główną przyczynę niepowodzeń wskazywano fakt, że długopisy są… tępe, przez co nie było możliwości przebicia się przez skórę i tchawicę. Mimo, że wyniki nie stanowiły szczególnego zaskoczenia, to na pewno były pewnym rozczarowaniem. Gdyby zabieg udało się przeprowadzić skutecznie, byłaby to mała rewolucja w ratownictwie medycznym. Jak komentuje sprawę portal Journal for emergency medicine: