W tym roku wiosna i lato sprawiają, że czujemy się jak lasagne z popularnej sieci marketów spożywczych wrzucona do piekarnika na 200 stopni. W związku z tym na wszelkiej maści grupach motocyklowych pojawiają się zdjęcia motocyklistów jeżdżących na zdrapkę i zazwyczaj autorzy tych fotografii piętnują uwiecznionych przez siebie jeźdźców. Czy słusznie?
W Polsce motocykle powoli zaczynają być traktowane w sposób użytkowy lub po prostu jako luźne hobby i sposób na relaks. Klimat w którym żyjemy sprawia jednak, że nadal zakup motocykla sensu stricte jest wiąże się z pewnymi „obowiązkami”. Jednym z nich jest jazda zawsze, ale to absolutnie zawsze w pełnym rynsztunku. Nawet na maszyny typu naked doradzają zakup pełnego skórzanego kombinezonu, najlepiej z najwyższej półki. Znam jednak przypadki, że wypadki w kombinezonach o wartości dobrego używanego motocykla zdarzały się przedarcia skóry i poparzenia.
Tymczasem w niektórych stanach w USA można jeździć bez kasku. Każda próba odebrania tego przywileju kończy się dużą awanturą i listami od oburzonych motocyklistów, którym chce się odebrać wolność. W krajach azjatyckich, gdzie motocykl z silnikiem o pojemności 150 cm3 jest tym, czym u nas Volkswagen Passat kombi w dieslu ludzie nie przywiązują absolutnie żadnej wagi do ubioru, a nawet do faktu, że jadą w trzy lub cztery osoby na dwuosobowym jednośladzie.
Często zastanawia mnie, na ile konserwatywne podejście do ubioru motocyklowego w Polsce jest wywołane kwestiami wizerunkowymi. Przykład? Bardzo proszę. Mam w swoim skromnym parku maszyn motocykl sportowo turystyczny i Vespę. Kiedy wyskoczę na Vespie w koszuli i codziennych, materiałowych spodniach, to jest to cool i wiadomo, że jest grane dolce vita. Gdybym jednak na VFR ubrał szorty i koszulkę z krótkim rękawem, to jestem potencjalnym idiotą i samobójcą. A przecież skutery typu Vespa GTS 300 spokojnie osiągają prędkość 110, 120 kilometrów na godzinę.
Czy jest zatem złoty środek na jazdę podczas upałów?
Tak, nawet kilka. Rozwiązanie najbliższe „rasowej” odzieży motocyklowej to oczywiście wszelkiej maści kurtki „meshowe”, które zapewniają przyzwoity poziom bezpieczeństwa dla skóry. Jeżeli już musimy jeździć w pełnym rynsztunku motocyklowym, to tutaj z pomocą przychodzą na przykład kamizelki, które można zamoczyć w zimnej wodzie i będą nas chłodzić nie mocząc jednocześnie kurtki czy koszulki. Można także skorzystać z szerokiej oferty odzieży termoaktywnej, chociaż ta w starciu z ekstremalnymi temperaturami lub nadmiernym poceniem się wcale nie jest taka skuteczna. W przypadku skuterów można skorzystać z odzieży ochronnej wyglądającej jak ubrania cywilne. Można także nabyć bluzę z kevlarową podszewką, jeansy motocyklowe oraz trampki. Będzie lekko i bezpiecznie.
Ostatecznie wszystko jednak sprowadza się do tego, że każdy jeździ, jak uważa. Piętnowanie osób jeżdżących „na zdrapkę” może co najwyżej utwierdzić autorów postów w przekonaniu o swojej wyższości i byciu najprawdziwszymi z prawdziwych motocyklistów. Jesteśmy jednak dorośli, dokonujemy świadomych wyborów i koniec końców sami poniesiemy ich konsekwencje. Jako Motopomocni nie zachęcamy do ryzykowania swojego lub czyjegokolwiek życia i zdrowia, ale najważniejsze to nie dać się zwariować.