Radar Iskra-1 zostanie dokładnie sprawdzony – taką deklarację złożył w oświadczeniu Główny Urząd Miar. Chodzi o coraz częściej powtarzające się doniesienia o nieprawidłowej homologacji miernika oraz o jego wskazaniach, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Ręczny radar Iskra-1 okrył się złą sławą po kilku programach przygotowanych przez różne stacje telewizyjne. Okazało się, że pomiary wykonane tym urządzeniem nijak mają się do faktycznych prędkości mierzonych pojazdów. Dodatkowo Iskra-1 okazała się niezmiernie podatna na zakłócenia powodowane przez przewody wysokiego napięcia, metalowe elementy infrastruktury drogowej, a nawet… wentylator klimatyzacji.
Tak działa Iskra-1
Gwoździem do trumny popularnego miernika okazał się fakt, że homologacja Głównego Urzędu Miar została wydana w oparciu o dokumentację innego urządzenia – Iskry Video. Jest to o tyle istotne, że zgodnie z polskim prawem, urządzenie mierzące prędkość musi identyfikować mierzony pojazd. Radar Iskra-1 takiej funkcji nie posiada, Iskra Video owszem.
Kiedy kierowcy zaczęli masowo odmawiać przyjmowania mandatów, a sądy coraz częściej uniewinniać kierowców od zarzutów przekroczenia prędkości sformułowanych na podstawie wskazań Iskry-1, policja wycofała część urządzeń, pozostałe przesunęła do służby na drogach o mniejszym znaczeniu. O sprawę pytał nawet poseł Liroy-Marzec, a odpowiadał mu podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Łukasz Piebiak.
Dziennikarze demaskują Iskrę-1
Problem dotarł do Głównego Urzędu Miar, który postanowił przyjrzeć się sprawie i skontrolować używane przez policję urządzenia. Mamy nadzieję, że Urząd podejdzie do sprawy z należytą starannością i potwierdzi to, co od dawna wiedzą już dziennikarze i większość kierowców.